Przejdź do treści

Pożegnanie

Fotografia czarno-biała. Popiersie starszego mężczyzny w okularach. Patrzy w obiektyw ze zmarszczonym czołem i lekko rozwartymi ustami.

Zmarł profesor Michał Głowiński.

Kiedy odchodzą ludzie tego formatu, mówimy, że skończyła się pewna epoka.

Był mędrcem. Napisał bibliotekę książek. Czytali je nie tylko poloniści, nie tylko cudowne mole książkowe, które czytają, jak wiadomo, wszystko. Jedne książki służyły edukacji polonistycznej, inne były pokłosiem badań Profesora na kulturą polską i europejską. Literaturę bowiem ujmował Profesor w szerokim kontekście. Pisząc o twórcach powieści i wierszy, mówił o sytuacji Polaka i Europejczyka w wieku XX. Był mistrzem interpretacji, ale nigdy nie tracił z pola widzenia ludzkiego wymiaru sztuki słowa. Uczył nas, że dzieło literackie jest bardzo szczególnym komunikatem, bo dąży do samowystarczalności, ale nigdy nie traci kontaktu ze światem, w którym powstało, ani z odbiorcami, do których było skierowane. W kulturze dla Profesora nie było stref martwych ani niczyich. Z tego przekonania wyrosły jego studia nad językiem propagandy komunistycznej, w szczególności ponurego okresu, który określamy mianem Marca 1968 roku. Głowiński idąc za Klempererem i Orwellem pokazywał, jak łatwo język może się stać narzędziem politycznego zniewolenia i ogłupienia, jak sprawnie propagandowi manipulatorzy potrafią zakłamać rzeczywistość. W przyszłej historii wolności w Polsce w drugiej połowie XX wieku jeden z rozdziałów na pewno będzie poświęcony Michałowi Głowińskiemu.

Przez kilkadziesiąt lat zajmował się cudzymi dziełami, był historykiem i krytykiem literatury, jej teoretykiem, autorem prac podręcznikowych, promotorem i recenzentem rozpraw magisterskich i doktorskich, badaczem mowy i komunikacji językowej. Dorobkiem Profesora można by obdzielić kilku naukowców. Ale w roku 1998 zaskoczył swoich czytelników książką, która w jego twórczości otworzyła nowy rozdział. Były to oczywiście Czarne sezony. Wrócił w niej do lat czterdziestych XX wieku, do czasów okupacji, kiedy wraz z rodzicami uwięziony  został w warszawskim getcie. Czarne sezony były nie tylko dziełem-świadectwem, ale i opowieścią niezwykłej urody literackiej. Wiedzieliśmy, że Profesor włada świetną polszczyzną, ale tym razem ujawnił prawdziwy talent literacki. Zapyta ktoś: czy można chwalić tak wstrząsające świadectwo za walory artystyczne? Tak, właśnie Profesor tego nas uczył – talent ma służyć prawdzie. Literatura pomaga nam stawać się bardziej ludzkimi. Taki był sens humanizmu Michała Głowińskiego. Po Czarnych sezonach przyszły kolejne książki, które należą już nie do polskiego literaturoznawstwa, lecz do literatury polskiej: m.in. Magdalenka z razowego chleba, Historia jednej topoli czy Kręgi obcości. Opowieść autobiograficzna.

Nowoczesna intymistyka stawia autorom wysokie wymagania. Żąda od nich nie tylko szczerości, ale i autointerpretacji. Odwołując się do konwencji literackich, powiem, że Michał Głowiński był realistą i psychologistą. Nigdy nie stracił zainteresowania dla świata ludzi i rzeczy, który zachował się w jego pamięci. Potrafił też wyjątkowo wnikliwie ująć swoją własną historię gejowską.

Archiwum Profesora, jego rękopisy, rozległa korespondencja i materiały warsztatowe zdeponowane zostały w Bibliotece Narodowej.

Bliskim profesora składamy kondolencje.

Autor tekstu: prof. Andrzej St. Kowalczyk, kierownik Dz. Rękopisów Muzeum Literatury.

Facebook
Twitter
YouTube
Instagram