Przejdź do treści

In memoriam

Fotografia czarno-biała. Zbliżenie na twarz mężczyzny w średnim wieku z twarzą delikatnie zwróconą ku lewej i z łagodnym uśmiechem.

25 lutego 2024 pożegnaliśmy prof. Jerzego Jarzębskiego, wyjątkowego historyka literatury i krytyka, specjalistę od twórczości Witolda Gombrowicza, Stanisława Lema i Brunona Schulza.

Profesor Jarzębski pracował na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego i w Instytucie Polonistyki Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu. Prowadził też wykłady w Uniwersytecie Harvarda i w Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie. Odwiedzał też uczelnie azjatyckie. Jako autor został przetłumaczony na 20 języków. W 1984 otrzymał Nagrodę Wydziału I PAN im. Aleksandra Brucknera. W 1991 uhonorowano Profesora Nagrodą im. Kazimierza Wyki, a w 2006 roku został nominowany do Nagrody Literackiej Nike za swoją „Prowincję Centrum”, wnikliwą analizę schulzowskich przestrzeni.

Profesor Jarzębski był także współtwórcą i wieloletnim przewodniczącym jury w konkursie Nagrody Literackiej im. Witolda Gombrowicza, organizowanym przez Muzeum Witolda Gombrowicza we Wsoli, oddział Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza.

Profesorze, dziękujemy za współpracę i za przekazaną nam wrażliwość – nie tylko na samą literaturę, ale też na tych, którzy za nią stoją.

Jerzy lubił czytać, lubił o literaturze rozmawiać i lubił o niej uczyć – co nie takie znów częste wśród badaczy. Dla studentów był w stanie przejechać pół Polski – i prowadzić samochód też lubił, a kierował iście brawurowo. Świetnie się z nim rozmawiało i – dopóki mógł sobie na to pozwolić – dobrym był kompanem do szklanicy. To był jeden z najostrzejszych humanistycznych umysłów, jakie dane mi było poznać, a wszak Jurek ostrości tej nie przekładał na okoliczności życia. Wręcz przeciwnie – zapamiętam go uśmiechniętego, z książką w ręku.

dr hab. Jarosław Klejnocki, dyrektor Muzeum Literatury.

Prof. Jerzy Jarzębski podczas promocji książki w Muzeum Literatury, fot. Anna Kowalska, Warszawa 2000 r.

Jerzy Jarzębski (1947-2024)

Niepodatność na mówienie i pisanie byle czego

Pod wrażeniem wiadomości o śmierci Jerzego Jarzębskiego chciałbym na gorąco sformułować kilka zdań pożegnania. Tytuł jest parafrazą słów Jurka o Janie Błońskim, którego był uczniem: „W nim była jakaś niepodatność na mówienie o byle czym”.

„Na pewno jestem zwykłym czytelnikiem” – powiedział w jednym z wywiadów. On, najwybitniejszy historyk literatury polskiej swego pokolenia, „zwykłym czytelnikiem”? Tak. Czytał nie tylko klasyków XX wieku, o których napisał liczne książki i rozprawy, czytał dla przyjemności i z ciekawości, czytał nieustannie. Z tej pasji lektury wyrosła jego inna rola – krytyka literackiego. Jest taka rozmowa z Jerzym o literaturze dwóch dekad (1989-2009), z której wynika, że nie było książki, której by nie przeczytał, od Andrzeja Stasiuka po Magdalenę Tulli.

Dzieło literackie nigdy nie było dla Jerzego obiektem samoistnym, bytującym wyłącznie jako komunikat językowy, zawsze odsyłało do swego twórcy, do czasu, kiedy powstało. O swoich badaniach nad twórczością autorów, których wyróżniał, powiedział: „Interesowali mnie pewni ludzie”. Lektura powieści, wiersza, opowiadania była dla Niego drogą prowadzącą do człowieka. Ciekawiła Go cudza odmienna wersja świata, rzeczywistość widziana i uchwycona przez kogoś innego. „Wtedy – mówił – mogę zobaczyć w nim [w utworze literackim] tę inną prawdę, której nie znam, która jest dla mnie niedostępna”. Cenił utwory trudne, wymagające, ale równocześnie akceptował pluralizm literatury. „Każdy powinien dostać książkę, na którą czeka” – mówił.

Ale interesowały go również konkretne miejsca utrwalone w dziełach literackich. Wspominał swoje wędrówki po Drohobyczu i odkrycie, jak intensywna jest obecność rzeczywistej topografii miasta w Sklepach cynamonowych. „Chodziłem po Małoszycach i po Buenos Aires – mówił. – Mógłbym nawet oprowadzać wycieczki po Buenos Aires Gombrowicza”. I rzeczywiście raz wystąpił w takiej roli. Specjalnie pojechał do Aosty w Sabaudii, żeby obejrzeć wieżę trędowatego upamiętnioną w opowiadaniu Herlinga-Grudzińskiego. Czy można się dziwić, że metodologia badań literackich nie budziła w Jerzym zainteresowania. Z nieufnością odnosił się do projektów teoretycznych, nazywał je „teoretycznymi młynkami”, które okaleczają utwór, redukując go do schematu. Dla Jerzego najważniejszym celem lektury było dotarcie do tego jedynego sposobu, w jaki pisarz postrzegał świat i radził sobie z życiem.

Był polonistą wszechstronnym. Potrafił napisać kilkusetstronicową monografię naukową poświęconą jednemu autorowi (np. Gra w Gombrowicza), książkę popularną adresowaną do masowego odbiorcy (książki o Brunonie Schulzu i o Witoldzie Gombrowiczu dla serii „A to Polska właśnie”), recenzję z powieści, która ukazała się kilka dni wcześniej. Przy czym chętnie wybierał książki debiutantów. Pisał dużo, ale prawie zawsze atrakcyjnie i błyskotliwie. Z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że cechowała go niepodatność na mówienie i pisanie byle czego. Nieobce były Jurkowi arcana edytorstwa. Przygotowana przez Niego edycja Schulza w serii Biblioteki Narodowej jest wzorowa.

Ktokolwiek się z Jurkiem zetknął, zapamiętał Jego pogodę ducha, humor, życzliwość. Był humanistą empirycznym, fascynowała go tajemnica, jaką jest człowiek, i tajemnica ekspresji jego osobowości. Należał do pięknej plejady krakowskiej polonistyki, która od stu lat karmi i inspiruje kulturę polską.

Prof. Andrzej St. Kowalczyk, kierownik Działu Rękopisów Muzeum Literatury.

–––

Zdjęcie pochodzi z materiałów Polskiego PEN Clubu.

Facebook
Twitter
YouTube
Instagram