Przejdź do treści

100. rocznica zabójstwa Prezydenta Gabriela Narutowicza

Plakat wydarzenia. Stare gazety w tle. Po lewej stronie prześwitujące zdjęcie łysego mężczyzny z wąsem.

Pierwszy prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabriel Narutowicz został zamordowany 16 grudnia 1922 r., niespełna tydzień po swoim zaprzysiężeniu, po kampanii nienawiści prowadzonej przeciw niemu przez środowiska nacjonalistów, ponieważ pokonał ich kandydata.

Jedną z wielu reakcji na tę zbrodnię był wiersz Juliana Tuwima. Warto go dziś przypomnieć – wśród nagłówków gazet tworzących klimat hipokryzji i kłamstw przedstawianych jako prawda, ukryty często pod patriotycznymi hasłami.

W 1938 r. jeden z tworzących przedwojenne państwo posłów Polskiej Partii Socjalistycznej (wkrótce zginie, zamordowany w 1940 r. przez Sowietów) napisał:

Nawet staroszlachecka Rzeczpospolita Polska nie miała królobójstwa. Doczekały się tej hańby – zabójstwa Prezydenta – pierwsze lata Niepodległej Polski.

Opinia publiczna została wstrząśnięta. I choć wobec postawy ludu endecy zaczęli pisać… „ciszej nad trumną…” – to jednak rozegrać się miał dalszy akt ohydy: gloryfikowanie mordercy. Niewiadomszczyzna zatruwać zaczynała atmosferę, zamącając współżycie między obywatelami, usiłując dzielić ich na obywateli pierwszej i drugiej klasy. Dalsze lata są aż nazbyt znane, aby je przypominać. Tworzenie pierwszych kadr faszystowskich […] aż do ONR. […] aby Rzeczpospolita Polska mogła być silna, wielka i ciesząca się uznaniem Demokracji Świata – musi zerwać z niewiadomszczyzną, a zdecydowanie wkroczyć na szlak pełnego równouprawnienia obywateli z nakazem: równe obowiązki i równe prawa dla wszystkich !”.

Wiersz Juliana Tuwima „Do nich!” (późniejsza wersja tytułu: „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”)

Krzyż mieliście na piersi, a brauning w kieszeni. 
Z Bogiem byli w sojuszu, a z mordercą w pakcie, 
Wy, w chichocie zastygli, bladzi, przestraszeni, 
Chodźcie, głupcy, do okien – i patrzcie! i patrzcie! 

Z Belwederu na Zamek, tętnicą Warszawy, 
Alejami, Nowym Światem, Krakowskiem Przedmieściem, 
Idzie kondukt żałobny, krepowy i krwawy: 
Drugi raz Pan Prezydent jest dzisiaj na mieście. 

Zimny, sztywny, zakryty chorągwią i kirem, 
Jedzie Prezydent Martwy a wielki stokrotnie. 
Nie odwracając oczu! Stać i patrzeć, zbiry! 
Tak! Za karki was trzeba trzymać przy tym oknie! 

Przez serce swe na wylot pogrzebem przeszyta, 
Jak Jego pierś kulami, niech widzi stolica 
Twarze wasze, zbrodniarze – i niech was przywita 
Strasznym krzykiem milczenia żałobna ulica.

(C) by Fundacja im. Juliana Tuwima i Ireny Tuwim

Źródła skanów: Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa, Crispa. Biblioteka cyfrowa Uniwersytetu Warszawskiego, Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa, Polona.pl

Teksty odnalazł i zestawił Łukasz Garbal

Facebook
Twitter
YouTube
Instagram